A więc tak , miało być krótko ,szybko i prosto a wyszło jak wyszło
Plan był taki , jedziemy w sobotę do Sulka do Murzynowa , w niedzielę rano uderzamy na Poznań zobaczyć palmiarnie Poznańską ,zostajemy gdzieś na noc a w poniedziałek jedziemy z powrotem przez Kłodawę i zwiedzamy kopalnię soli . Ok , Murzynowo zaliczone więc w niedzielę przed południem żegnamy się i jedziemy na Poznań oglądać palmy (moja chciała

) jadę jedenastką i widzę drogowskaz -Poznań 24km -- ale pod nim pisze ----KOŁOBRZEG---294 km , jadę i tak przez chwilę myślę i myślę .....a jebać te palmy ,kwiatki i inne zioła

, zatrzymuje się na awaryjnym pasie i się pytam mojej --masz ochotę na dorsza ?-- a zjadła bym mówi , no to krótka piłka pytam ,walimy na Kołobrzeg ? jest po jedenastej to koło czwartej powinniśmy być na miejscu , chwila namysłu i decyzja zapadła --jedziemy

-- . Palę traje a ona coś kuleje , nie wchodzi na obroty , myślę że to pewnie coś ze świecą ale jak się rozpędzę to ją przepali , próbuję jechać ,ale nie idzie , prawa strona strzela w gażnik ,motor szarpie , nie idzie jechać , dojechałem do przystanku autobusowego i odkręcam świece , są ok ,nie obkopcone , ale wymieniam z prawej strony na inne , palę i dalej to samo , ściągam kopułkę sprawdzam przerywacz ,czyszczę styki , próba i bez zmian , co ciekawe na wolnych obrotach chodził dobrze a na wyższych przerywał , odkręcam jeszcze raz prawą świecę i sprawdzam sprężanie , jest ok ...... dzwonię do mojego mechanika i gadam co i jak , doktor się pyta , a sprawdziłeś czy paliwo dochodzi ? może jest za mała dawka paliwa i nie wchodzi na obroty , odkręcam przewód od gażnika wkładam do butelki ,karina kręci , paliwo leci ,jest ok, no to jeszcze teraz musiałbyś sprawdzić dysze mówi , odkręcam filtr ,potem pokrywę gaźnika ,ściągam a tam w komorze syf , ziareńka piasku , odkręcam dysze i w jednej jest taki właśnie mały kamyczek , morda mi się cieszy bo mam przyczynę ,szybkie czyszczenie ,składanie ,próba i ta równa praca silnika --alleluja

-- patrzę na zegarek jest pierwsza ,jedziemy pytam się Kariny , jedziemy mówi , no to jedziemy

. gdzieś koło 18 jesteśmy na miejscu ,jest Niedziela droga była więc pusta , zwiedzamy port , między czasie dzwonimy za jakąś meliną i o 21 jesteśmy na kwaterze , wstajemy o ósmej , pakowanie , molo , latarnia morska , dorsz i koło południa jedziemy z powrotem . Do Poznania jest ok ,potem do Jarocina przewalone a dalej już spoko i tak dokładnie o dziewiątej byliśmy w domu , zrobiliśmy dziewięć godzin w siodle , 600 km jechaliśmy z powrotem a w sumie na liczniku było 1280 km i powiem wam JESTEM SZCZĘŚLIWYM CZŁOWIEKIEM bo wszystko co kocham miałem przez trzy dni na wyciągnięcie ręki
Mam problem ze zdjęciami , ale morze się w końcu uda coś zapodać .