Cóż, pierwsze legalne kilometry na trajeczce za nami. Radość ogromna.
Nie obyło się jednak bez awarii wieku cielęcego
Przed złożeniem wszystkiego do kupy, postanowiłem wymienić simmering na wale, bo mi trochę przeciekało spod koła zamachowego, a nie lubię, gdy mi coś na posadzkę kapie
Zdemontowałem koło zamachowe i o dziwo, w ogóle nie było tam oringu i dlatego ten przeciek.
Skręciłem wszystko z powrotem wg podanych wartości kluczem dynamometrycznym, ale po około 500 km koło zamachowe się odkręciło.
Po rozmowach z Socratesem i Pawlikiem postanowiłem więc założyć koło odchudzone i dodatkowo wymieniłem docisk na ten ze słoneczkiem, bo miałem jeszcze "na łapach".
Różnica we wciskaniu sprzęgła jest
ogromna. Przedtem Coberka miała trudności wcisnąć sprzęgło nogą, a teraz bezproblemowo może wcisnąć nawet ręką
Tym razem zrezygnowałem z klucza dynamometrycznego, a zastąpiłem go dwu metrową rurką i śrubę dałem na klej anerobowy do gwintów.
Mam nadzieję, że to wystarczy, bo przy dokręcaniu urwałem kwadrat od nasadki
Później miałem jeszcze jeden problem,
- jadąc powyżej 90 tak po 2 -3 km, zaczynał przerywać, a po wciśnięciu sprzęgła mi gasł, a potem dość długo musiałem kręcić, aby zagadał...
Zacząłem od aparatu, zawory, gaźnik ale wszystko ok.
Podejrzenie padło na pompę, bo za którymś razem jak mi zdechł od razu rozkręciłem gaźnik i był niski poziom paliwa w gaźniku. Gdy odpalił i pochodził dłuższą chwilę na wolnych obrotach, znowu otworzyłem gaźnik i poziom paliwa był ok.
Już miałem wymienić pompę, ale pomyślałem o filtrze paliwa. Po wymianie na nowy wszelkie problemy zniknęły.
Po prostu wcześniej jeździłem z bańką paliwa, więc takich objawów nigdy nie spotkałem, a teraz po zamontowaniu zbiornika w którym przez 3 lata paliwa nie było, zebrało się pewnie nieco rudego syfu i teraz się to wszystko oczyszcza, a osiadając na filtrze go zatyka...
Poza tym gitara
