
KU memu zaskoczeniu uświadomiłem sobie że nigdy nie widziałem wschodu słońca w Bieszczadach.....

Szybkie pakowanko. Trampka szykuje do trasu poprzez tankowanie paliwa. W końcu to Honda

Ruszam o 22.30. Po dziesięciu kilometrach olśnienie: zapomniałem noże. Nosz kurrrr. Kilka minut później jedziemy we trzech. Trampek,nóż i ja.
Pogody nie sprawdzałem. Przeca to lato.... . Pizga. Pizga zajebiscie.Po dwóch godzinach przypomina sobie że mam przeciwdeszczówkę. Zakładam jest lepiej ale nie zaryzykuje określenia ze ciepło


O 4.00 jestem w Lutowiskach. Znaczy na parkingu, przy pętli bieszczadzkiej, z pięknymi widokami. Czekam na naszą gwiazdę. Sprawdzam temperaturę. 8 stopni. Lato kurwa. Zgodnie z przewidywaniami słońce wzeszło jak co dzień a i temperatura zaczyna piąć się w ludzkie rejestry.
Lecim dalej. Wołosate pod Tarnicą. Są tylko zaskoczeni pogranicznicy i ja

Potem standard. Pętla bieszczadzka, Wetlina itd. Mijam tylko z pięć aut więc serpentyny moje bo jest dopiero szósta

Mus coś zjeść więc miejsce na ten rytuał potrzebne. Jest za Smerkiem. W tych pięknych okolicznościach przyrody, tulony przez szum rzeki, usnąłem na trawce na godzinkę.
Organizm wzbogacony o kalorię i sen domaga się jazdy. Lecim dalej czyli reszta pętli. Polańczyk, Solina itd. Fajnie ciepło.
Pół godziny prze domem darmowe mycie motocykla i ciuchów i o 14-stej jestem w domu.
Zrobione 750 km. Jestem styrany jak koń po westernie ale nikt mi nie powie że wschodu słońca w Bieszczadach nie widziałem

Trampek spalił 4 litry na 100km i jest na sprzedaż
