Ukraina Velorexem...

Opisz nam gdzie byłeś, co przeżyłeś, co widziałeś
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
JachuVelorex
Posty: 65
Rejestracja: 25 cze 2017, 20:56
Krótki opis: Wołają na mnie Dżygit
Lokalizacja: Bolechowo Osiedle
Kontakt:

Ukraina Velorexem...

Post autor: JachuVelorex »

777.jpg
Witam.
Dawno sie nie odzywałem bo w wakacje trzeba pogodzić i rodzinę i hobby i pracę i w końcu własne przyjemności :)
Velorex już spakowany i ruszam z małżonką na podbój Ukrainy.
Dla uściślenia...miałem jechać na kołach z domu z okolic Poznania ale w zwiazku z tym ze ojciec chciał się zabrać na swoją ojcowiznę to powstał plan żeby w okolicę Kolbuszowej na podkarpaciu zawieźć Velorka na przyczepie z ojcem w aucie i tam zostawiając seniora z autem ruszyć na tygodniowy wyjazd.
Plan jest nastepujący:
- w poniedziałek rano ruszamy na przejscie graniczne w Korczowej (w Korczowej też mam rodzinę więc pewnie będzie mała obsuwa)
- od poniedziałku do środy mamy nocleg we Lwowie więc pewnie w te dwa dni tam zabalujemy
- w środę ruszamy dalej...bez dalszego planu ( możliwe że przez Libuchorę bo tam podobno warto być, a możliwe że liźniemy lekko o Mołdawię, a możliwe że polatamy wokół Lwowskiego "trzepaka" jeżeli bardzo nam sie tam spodoba
- powrót po auto około soboty, najpóźniej w niedzielę bo w poniedziałek wracamy do Poznania.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Wołają na mnie Dżygit :)
Awatar użytkownika
pawlikTrike
Member
Member
Posty: 7584
Rejestracja: 28 sty 2010, 13:43
Krótki opis: TRAJKERS
Lokalizacja: Gdańsk/Gdynia/Kielno
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: pawlikTrike »

Powodzenia Jachu. Liczymy na "małą" fotorelację :wink:
Żyj tak, aby nikt nigdy przez Ciebie nie płakał... chyba, że ze szczęścia
Awatar użytkownika
adaśko
Posty: 4490
Rejestracja: 10 kwie 2010, 14:08
Krótki opis: pierdolić biurokrację!!!
Lokalizacja: Iława
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: adaśko »

Kutwa a ja w Lwowie będę od czwartku i się miniemy niestety
Ostatnio zmieniony 16 sie 2017, 09:05 przez adaśko, łącznie zmieniany 1 raz.
Bóg jest litościwy ... a Ja nie.....!!!
Awatar użytkownika
Fido
Posty: 674
Rejestracja: 08 sty 2011, 16:16
Lokalizacja: LTM
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: Fido »

Powiem tak.
Szacun i powodzonka.
Amerykańska mechanizacja na masowe produkcje dobra,na prototypa tylko ręczna robota się opłaca.
Awatar użytkownika
GREGOR
Posty: 5840
Rejestracja: 22 lut 2010, 10:46
Krótki opis: Żyj tak , aby dobrze Cię potem wspominali
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: GREGOR »

Super, życzę powodzenia i czekam na foto relacje :D
Żyj tak, aby Cię potem dobrze wspominali...
Awatar użytkownika
Arek
Vice-President
Vice-President
Posty: 4612
Rejestracja: 29 maja 2011, 20:25
Lokalizacja: Żnin
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: Arek »

Ponownie niezła wyprawa :)
Powodzenia :)
Awatar użytkownika
winda
Secretary
Secretary
Posty: 14989
Rejestracja: 25 kwie 2009, 18:31
Lokalizacja: LUBLIN
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: winda »

Już nie moge doczekać się relacji :D
RÓBMY TO SZYBKO ZANIM DOTRZE DO NAS FAKT, ŻE TO
KOMPLETNIE BEZ SENSU
Awatar użytkownika
JachuVelorex
Posty: 65
Rejestracja: 25 cze 2017, 20:56
Krótki opis: Wołają na mnie Dżygit
Lokalizacja: Bolechowo Osiedle
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: JachuVelorex »

Dzisiaj już może nie aż tak obszernie bo wycieczka krótsza ale coś tam napiszę :)
Tak jak zaplanowaliśmy (po małej korekcie) czyli jedziemy na podkarpacie autem zabierając Seniora na jego ojcowiznę a Velorex na przyczepie.
Wyjazd w piątek, na miejscu w okolicy Kolbuszowej tego samego dnia ok godziny 22. Niestety temperatura w cieniu o 21,45 wynosiła 27 stopni.
Sobota rekonesans po okolicy i rodzinie. Niedziela - kościół,grill, te sprawy...
Ruszamy!!!
Jest poniedziałek 14 sierpnia, godzina 8:30. Po drodze zajeżdżamy do Rzeszowa żeby zrobić sobie fotkę z pomnikiem "pipy" i lecimy dalej. Velorex autostradą idzie jak zły. Około 10 z hakiem jesteśmy w Korczowej przed przejściem granicznym z Ukrainą. A że z tej dokładnie miejscowości pochodzi moja mama to kawka u rodzinki nie zawadzi przed przygodą :)
Dokładnie w południe meldujemy się przed przejściem granicznym i patrzymy że kolejka się ok 2 kilometrów zanim wjedzie się do celników. Mając w głowie informację że motocykle bez kolejki to lewy pas (prawy stały busy, środkowy osobówki, lewy był dla autobusów) bo był wolny i jazda do przodu. Obie kolejki kończyły (a w zasadzie zaczynały) się na światła gdzie wszyscy mieli czerwone. Autobusu w kolejce nie było żadnego więc stanąłem na pierwszej pozycji, ręczny zaciagniety i idę do żołnierza. Wymiana uprzejmości i pytanie czy to prawda że motocykle bez kolejki? On dużo mniej uprzejmie pyta czy motocykle to jakieś inne pojazdy są, ja mu na to że tylko pytam bo tak słyszałem i czytałem, on znów to samo ale jeszcze mniej uprzejmie, ja grzecznie dalej swoje że tak słyszałem, on... że jak się wpierdzielają i przeciskają to jadą bez kolejki ale powinny stać. Ja wtedy patrzę na velorexa w pełnym słońcu i upale, kolejka długa, wstecznego nie mam, jak tu wrócić???
Nagle podjeżdża autobus któremu blokuje przejazd więc żegnam się z żołnierzem i biegnę do velorexa żeby przepuścić autobus. Z lewej bariera energochłonna...to zepchnąłem velorexa na prawo przed pierwszy samochód w kolejce...i czekam co sie bedzie działo. A że przed chwilą wszyscy z kolejki widzieli jak rozmawiałem z kumplem żołnierzem który nie przegonił a zapewne nawet kazał mi tan stanąć to nikt nie protestował i w ten o to sposób omijając długą kolejkę wjechałem na Ukrainę :)
Pierwszy cel to Lwów. Jazda do Lwowa to mijanie niezliczonej liczby stacji benzynowych. Ktoś kto pisał na róznych forach że drogo do Lwowa jest idealna a wszędzie dalej to tragedia...żyje w błędzie. Ta droga już zdążyła się wysłużyć (ale oczywiście tragedii nie ma) a na całej naszej dalszej trasie było tylko kilka małych odcinków kiepskiej drogi z czego pozostała część to drogi nowe.
Do Lwowa dojeżdżamy ok 16-17, dokładnie nie pamietam tym bardziej że czas tam jest o godzinę przestawiony... Zwracam tylko dlatego na tę godzinę uwagę że korki sie porobiły i trudno było przejechać. No ciekawostką na dojeździe do centrum było to że zjeżdżając velorexem trochę na środek jezdni lewym kołem przejechałem przez szynę tramwajową i potem nie mogłem wrócić na swój pas bo szyna zaczeła wystawać (z powodu kolein w bruku) i opona mi się ślizgała :)
W centrum nawigacja zwariowała i zaczeła nas prowadzić bo uliczkach na starówce. Na skrzyżowaniach auta jeżdżą jak w Indiach :) ale z dużą kulturą. W mega korku wpadł mi szatański pomysł żeby przepchnąć velorexa przez plac przed operą Lwowską i znaleźć się tam gdzie chcieliśmy. Zaparkowałem, sprawdziłem czy z drugiej strony nie ma schodów i powolutku przepchneliśmy na drugą stronę :)
Hotel bardzo przyjemny, Niestety parking niestrzeżony ale kamera jest. Wieczorem na miasto, rynek knajpa "Prawda" (od Polaków spotkanych kilka minut wcześniej dowiedzieliśmy się żeby nie zamawiać tam steka bo jest tak duży że we trzech nie mogli go zjeść), pan kelner poleca żeberka grillowane w miodzie, po piwku i ????????? Kelner przynosi 1kg żeberek czyli caly pas żeberek taki jak można spotkać w sklepie mięsnym. Dobrze że żona stwierdziła że nie jest głodna i nie zamówiła jedzenia. We dwoje tak sie objedliśmy tymi przepysznymi żeberkami że trudno było wrócić do hotelu.
Wtorek.
W Polsce świeto Matki Boskie Zielnej więc udajemy się do Polskiej Bazyliki, gdzie wcześniej kupilismy od starszej pani bukiecik zbóż. Rekonesans po mieście, pomnik Mickiewicza, stare Wołgi. Zagładamy też na podwórka kamienic żeby zobaczyc jak tam jest. Wracamy pieszi przez cmentarz Łyczakowski ktory Polskimi nazwiskami robi potęzne wrażenie.
Środa.
Zanoszę bety do velorexa a tu... Cały velorex splądrowany. CAŁY!!! Nawet pod siedzeniem. Wszystkie oczka zamykające przednią maskę pootwierane, aż się biję podnieść.Podnoszę< wszystko jest. Nie zabrali śpiworów, karimaty, namiotu, kutki czy kuchenki gazowej ani materaca ale za to UKRADLI nam 3 śrubokręty, trójnik do gniazda zapalniczki i (najbardziej nam żal bo jeździł z nami wszędzie) Misia Podróżnika który siedział na lusterku :(
Psy szczekają, karawana jedzie dalej...
Kierunek obrany na Tarnopol, gdzieś tam znów nawigacja nas na rynek wpeirdzieliła, szybka fota nad jakimś zbiornikiem wodnym i jazda dalej. Kierunek Chmielnicki. Po drodze obiad w barze przy drodze.
Trzy zdziwienia:
- pierwsze że jest coś takiego jak kawa amerikana...
- drugie że 15 pierogów może kosztować na złotówki 2 złote i 88 groszy
- trzecie że można zjeść nawet pierogi z wątróbką w środku i są bardzo dobre
W miedzy czasie podjechała policja, zaparkowała koło velorexa, poptrzyli i poszli coś zjeść.
Z Chmielnickiego kierunek na Kamieniec Podolski a stamtąd na miejscowość Uście nad samym Dniestrem. Przeczytałem że z tej miejscowości przepływa prom na drugą stronę Dniestru i tam jest już około 50 km do Mołdawii. Zajeżdżamy, piekne klify, hotel wcale nie drogi (500 hrywien za noc dla dwóch osób) ale se myślę może w namiocie skoro taka natura na około... w sklepie dowadujemy się że jest tzw "stara baza" i tam za 100 hrywien możemy sie rozbić. Stara baza to piekny kurort na Dniestrem ale za czasów Związku Radzieckiego. Pozostały tylko zarysy tego piękna i pani która pilnowała terenu oraz kilku turystów. Krótkie pytanie o której odpływa prom, pani mi na to że promu nie ma, ja do niej -a gdzie jest? ona że zabrali, ja... a kiedy? ona...że na wiosnę :evil: Rano około 6 budzi nas napierdalanie szkłem o metal. Pani dozorca opróżniała kosze na śmieci i wrzucała butelki na przyczepę od ciągnika. Szybkie śniadanie, zdjęcie wschodzącego słońca nad Dniestrem, powrót przez Kamieniec Podolski i lecimy okrężną drogą w stronę Mołdawii. Gdzieś tam po drodze przejeżdżamy przez most i w koncu jesteśmy po drugiej stronie Dniestru. Ciekawostką jest to że najbiedniejsze zabudowania na naszej trasie to zauważyliśmy i póxniej znów do nich wrócimy to były tylko przy Polskiej granicy. My ciągle myśleliśmy że przy Rumunii i Mołdawii będzie bieda. Nic bardziej mylnego...wszystkie domy murowane i zadbane. Oczywiście już gdzieś przed Chmielnickim pewna pani na stacji benzynowej powiedziała nam że w tę stronę co jedziemy to jest ciepło a z tej strony co przyjechaliśmy jest zimno. Upał jest taki że trudno wytrzymać tym bardziej że velorex jeszcze dodatkowo nas grzeje. Tankujemy tylko na na najdroższych stacjach gdzie jest klimatyzowane pomieszczenie i czysty kibelek :) Paliwo w związku z tym w przeliczeniu kosztuje 4,13 gdzie na innej stacji mozna kupić to samo plaiwo za 3,56 ale stwierdziłem że nie ma co żałować :) Co jakiś czas pojawiają sie studnie przy drogach gdzie nawet jest kubek i mozna sie napić zimnej wody. Na kilometr przed Mołdawią zaskakuje nast ubikacja na stacji benzynowej bo jeszcze stanowisko narciarza i wszystko wyświecone że jeść prawie można. Podjeżdżamy do granicy...pusto :) ale i tak trudno wjechać bo wszyscy się zbiegli z obsługi przejścia granicznego i zdjęcie wspólne, i zdjęcie pojedynczo, i po dwóch... :) Co najciekawsze nikt nic mi nie mówi że ja też robię zdjęcia i to również im :)
W końcu udaje się wjechać (plan jest taki że wjeżdżamy jednym przejściem do Mołdawii i 50 km dalej wyjeżdżamy innym przejście z Mołdawii) przed nami miasteczko Bryczany. Jakiś plac, tam oczywiście jeszcze Lenin :), równiutko pomalowany krawężniki i drzewa przy drodze, jakieś wielkie "kamienne obrazy" upamietniające minioną epokę. Moje spostrzeżenie to takie że Związek Radziecki się rozpadł i na Ukrainie powoli ale idą do przodu a w Mołdawii czekają chyba aż wróci. Gdzieś czytałem że są bardzo gościnni. I to nas przeraziło, właśnie ta ich gościnność. Gdyby mieli karabiny to by strzelali z radości w powietrze na widok velorexa. Wyprzedzali z prawej, z lewej, wyskakikwali z auta, zatrzymywali nas... żeby zobaczyć velorexa. To nas tak zniechęciło że na całym 50-cio kilometrowym odcinku od granicy do granicy nie wysiedlismy ani na moment (oprócz zdjęcia z Leninem). Niestety wyjazd z Mołdawii jeszcze mnie utwierdził we wcześniejszym przekonaniu o minionym ustroju. Nauczony na poprzedniej granicy że zdjęcia mozna robić wszędzie i wszystkim już na terminalu granicznym zrobiłem zdjęcie napisu Mołdawia na budynku. Ktoś to zauważył i zaczeła się draka. Chcieli mi zabrać telefo, ja nie chciałem oddać, więc zawołali oficera...ten kazał usunąć zdjęcie i pokazać że usunąłem ale jak zobaczył Velorexa to stwierdził że jak on będzie mógł zdiełat fotu mojej maszynie to nie budu musiał kasować fotu. I tym sposobem problem został zażegnany :)
Wjeżdżamy na Ukrainę z powrotem. Nigdy wcześniej nie myślałem że będę się cieszył że wjeżdżam na Ukrainę. Można powiedzieć że na Ukrainie czułem się jak u siebie :)

Cdn...
Wołają na mnie Dżygit :)
Awatar użytkownika
Arek
Vice-President
Vice-President
Posty: 4612
Rejestracja: 29 maja 2011, 20:25
Lokalizacja: Żnin
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: Arek »

dobra pobudka z tym szkłem :mrgreen: skuteczna :mrgreen:
sama wyprawa opisana w ten najbardziej przyciągający sposób... pisz dalej :)
Awatar użytkownika
winda
Secretary
Secretary
Posty: 14989
Rejestracja: 25 kwie 2009, 18:31
Lokalizacja: LUBLIN
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: winda »

Wyjazd służbowy do Warszawy opisany przez Ciebie czytało by się jak książkę podróżniczą. :D

Masz talent do pisania. czekam na wiecej ! :D
RÓBMY TO SZYBKO ZANIM DOTRZE DO NAS FAKT, ŻE TO
KOMPLETNIE BEZ SENSU
Awatar użytkownika
pawlikTrike
Member
Member
Posty: 7584
Rejestracja: 28 sty 2010, 13:43
Krótki opis: TRAJKERS
Lokalizacja: Gdańsk/Gdynia/Kielno
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: pawlikTrike »

Jachu super ! czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek !
Żyj tak, aby nikt nigdy przez Ciebie nie płakał... chyba, że ze szczęścia
Awatar użytkownika
custom
Member
Member
Posty: 8112
Rejestracja: 11 paź 2009, 18:00
Krótki opis: TRAJKERS
Lokalizacja: Parzymiechy
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: custom »

Gdzie jest przycisk Lubię to :D
Omne Trinum Perfectum.
Awatar użytkownika
GREGOR
Posty: 5840
Rejestracja: 22 lut 2010, 10:46
Krótki opis: Żyj tak , aby dobrze Cię potem wspominali
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: GREGOR »

Czyli jednym słowem na Ukrainie jest brak narzędzi i zabawek :lol:
Tak na poważnie to piękne przeżycia opisujesz, czekam na więcej i foty oczywiście :D
Żyj tak, aby Cię potem dobrze wspominali...
Awatar użytkownika
JachuVelorex
Posty: 65
Rejestracja: 25 cze 2017, 20:56
Krótki opis: Wołają na mnie Dżygit
Lokalizacja: Bolechowo Osiedle
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: JachuVelorex »

Jedziemy dalej :)
ciągle jest czwartek i gorąco jak diabli... szukamy miejsca żeby cos zjeść. Po przygodzie we Lwowie teraz hccemy zatrzymywać się tylko w takich miejscach z których widać velorexa lub najlepiej żeby jeść w jakimś knajpowym ogródku. Przejeżdżając przez Czerniowce rzuca nam się w oczy Steak House. Wolelibyśmy coś typowo ukraińskiego ale głód od dłuższego czasu zagląda nam już w oczy więc skręcamy tym bardziej że jest parking z ogródkiem. Żona sprawdziła że w środku jest klima, ja jej na to że nie będe wyciągał wszystkich betów z velorexa żeby się najeść...więc po kompromisie postanowiliśmy zjeść na zewnątrz :)
Nagle wjeżdża jakaś ekstra fura...podchodzi facet i pyta czy velorex jest nasz, odpowiadam że tak. On- pyta czy POLIAKI? ja- że tak. On- że jest tu właściecielem i nie musimy się bać o velorexa że zaprasza do środka. Mówi że to najlepszy Steak House i mają potężny wybór mięs żeby tylko wybierać. My że wiemy że to Steak House ale wolelibyśmy coś z kuchni tradycyjnej...okazało się że są pierogi barszcz ukraiński :) Do tego zamówiliśmy jeszcze dwie kawy i ku naszemu zaskoczeniu (bardzo miłemu) właściciel na swój koszt zaserwował nam jeszcze dwa tradycyjne dania (banosz i coś ze słoniną,sosem,czosnkiem i chlebem) Tak się objedliśmy że trudno było wsiąść do velorexa a najgorsze że część jedzenia musieliśmy zostawić bo nie dalismy rade wszystkiego zjeść :(
Na końcu wspólne zdjęcie na tle lokalu (Właściciel, jego żona, jego córka, jego wnuk i ochraniarz) z velorexem w roli głównej. Mała rundka z wnukiem po parkingu i jedziemy dalej.
Kołomyję mijamy obwodnicą i dalej kierunek na Iwano-Frankowsk. Robi się wieczór więc powoli szukamy noclegu. Oczywiście z parkingiem strzeżonym bo zostały mi jeszcze dwa śrubokręty :)
Naszą ciekawość przykuwa przydrożny MOTEL z poważnym płotem i metalową bramą. Okazuje się że miejsce jest, że cena 350 hrywien (56 zł) za dwie osoby a do tego warunki typowo europejskie. Niestety bez możliwości kupienia posiłku ale jest wiata na grilla i inną biesiadę. My padnięci małe zakupy na stacji benzynowej po drugiej stronie, prysznic, wifi i spanie.

Piątek.
Rano poznaję sąsiada MOTELU czyli Antoszkę. Antoszka opowiada mi że jako małe dziecko mieszkał we Lwowie, teraz gdzieś tu w okolicy ma dom ale mu tam duszno i na działce ma jakiś tam domek w którym zazwyczaj mieszka cały rok. Domek okazało się że ma koła i przyciągnął go Wołgą. Pokazał mi też swojego Zaporożca i zaprowadził do sąsiada który miał dwa zaporożce, trabanta i dwie Inwalidki (taki radziecki odpowiednik velorexa czyli pojazdów dla inwalidów) Jedna wersja inwalidki starsza a druga nowsza na chodzie. Potem zaprosił mnie do swojego domku gdzie bez wahania podarował mi swój budził SLAVA zaznaczając że jeszcze wyprodukowany w CCCP.
Ruszamy dalej.
Z Iwano-Frankowska kierujemy się już w stronę naszej granicy a kolejny cel to wieś Lubichora. Wieś ta jest uznawana za wieś skansen gdzie czas zatrzymał się kilka dekad wcześniej. Do niedawna jeszcze wszystkie domy kryte strzechą. Czytałem na forum że niestety już sukcesywnie strzecha zostaje wypierana przez normalne dachy i że za kilka lat nie będzie juz po takim zadaszeniu śladu. No i prawie jak z tym promem w Uściu nad Dniestrem...nie zdążyliśmy. Żadnej strzechy :( ale wieś przepiekna :) Plan był przespać jeszcze jedną noc na Ukrainie ale skoro velorex zapierdziela aż miło a drogi na to pozwalają to mała korekta i kierunek - przejście graniczne w Ustrzykach Dolnych. Z Lubichory obieramy właśnie taki azymut i wybór był słuszny bo widoki są przepiekne. Po drodze przez przypadek pokonujemy przełęcz Turka skąd widać już Polskie Bieszczady i a nowiuteńki asfalt na górskich serpentynach dodatkowo daje potężną przyjemność z jazdy. Żeby wydać reszte pieniędzy to gdzieś w Starym Samborze znajdujemy restaurację żeby mieć nasz pojazd na oku ale niestety czym bliżej jewropy tym jedzenie bardziej jewropejskie. Albo pizza z czego nie skorzystaliśmy albo schabowy z zasmażanymi ziemniakami i jakaś sałatka. Ziemniaki na głębokim tłuszczy we frytkownicy i schabowy niestety też. Szybko podane bo może po 6-8 minutach ale tłuszczem to nam się odbijało jeszcze przez dwa dni. Ze starego Samboru do granicy to już kawałek. Droga trochę słabsza ale tragedii nie ma. Na granicy przed nami tylko jedno auto i dwa rowery. W 15 min wjeżdżamy do Polski i jesteśmy szczęsliwi :)
około 20 jesteśmy na ojcowiźnie Seniora w okolicy Kolbuszowej.

Sprawy techniczne.
Velorex z nowym silnikiem się sprawdził na medal ( ze starym też się sprawdzał ale jednak prędkość to jednak bardzo duży walor podrużowania), Nic się nie zepsuło, zapierdzielał między 85 a 95 czasem 100 :)
Muszę poprawić system chłodzenia bo(!!!!!):
-wentylator zapierdzielał całe 5 dni non stop
-dowiedziałem się że mój uniwersalny wskaźnik pokazuje tylko do 110 stopni C. potem pokazuje Hi (chyba od angielskiego HIGH czyli "wysoki" a w zasadzie dużo za wysoki)
-zatrzymując się na stacjach benzynowych zanim wyłączyłem silnik to stałem na wolnych obrotach (bo zauważyłem że tylko w taki sposób wentylator jest skuteczny) nawet do 10 minut żeby zbic temperaturę chociaż do 96 stopni jak kiedyś w Tatrach balastowych należało po trasie schłodzić silnik na wolnych obrotach :)
-i temat najbardziej drażłiwy... z pod siedzenia wiało nam trochę ciepłem na łydki (no skoro silnik miał zazwyczaj temperaturę ok 100-110) tak myślę że trochę bardziej niż ciepłem nam wiało :) a że upał to łydki mieliśmy gołe. Żona już w pierwszy dzień zaznaczała że ją parzy po nogach, ja jej na to że faktycznie jest ciepło. Na drugi dzień pokazywała już zaczerwienione łydki i że ją strasznie parzy...ja jej na to że faktycznie tak jest ale se myślę- te baby to jednak mają chyba delikatniejszą skórę bo mi jest ciepło ale bez przesady. Pomyślałem że facet to jednak facet :) a baba zawsze będzie babą :)
Trzeci dzień widzę że kręci9 tymi nogami na prawo i lewo i jęczy o tym cieple, w czwarty dzień skora jej się odparza na łydkach...to już byłem całkowicie przekonany że baba nigdy nie będzie facetem :) w ostatni dzień połozyła sobie pod tyłek ręcznik bo i w tyłek ją grzało i po jakimś tam czasie ręcznik sie obsunął i krzyczy!!!!!!!!!!! :shock:
Jaki prosty sposób a rozwiązał problem. Wystarczy zasłonić i już nic nie czuje. Pyta czy ja też chcę? Ja?????? facet??? ręcznik pod tyłek jak jakaś baba??? Proszę nie obrażaj mnie!!!! :lol:
Kuźwa jego mać :shock:
Już po godzinie prawą łydką to kręciłem jakbym tańczył twista :? ale pary nie puściłem. Ja? facet??? no przecież nie będę jeczał jak jakaś baba :)
Po kolejnych 3 godzinach jazdy zwróciłem się do żony... Kochanie mogłabyś odsłonić chociaż rąbek tego ręcznika bo czuję jakieś delikatne ciepło po nogach? to ona ciach-podniosła recznik od środka velorexa. Ja do niej- no nie z tej strony tylko z drugiej bo tu mi za mocno grzeje :oops: Kuźwa nawet gajga od biegów się tak nagrzała że trudno było chwycić.
Żona dopiero 3 kilometry przed metą pozwoliła sobie na poważne uwagi na temat tego grzania i mojego podejścia do jej uwag i apeli przez cały wyjazd. Panowie!!! no skąd ja mogłem wiedzieć że skoro pod siedzeniem mieliśmy taka samą przestrzeń to akurat gorace powietrze sie uprze i bedzie wiało tylko na łydki mojej żony. No mże wcale to nie był przypadek i może gorące powietrze się zna na niektórych ludziach :D :D

Z mojego doświadczenia na Ukrainie okazało się że lepiej/taniej jest płacić kartą (tam gdzie można) niż kupować w Polsce hrywny. A tym bardziej teraz jak dolar słabo stoi to wcale sie nie opłaca ich wymieniać na Ukrainie. Oczywiście 20 dolców cały czas miałem wkieszeni bo jednak mimo wszystko na Ukrainie dolar to jednak dolar :)
Gotówkę w hrywnach też trzeba mieć bo są miejsca gdzie karta nie zapłacisz.

Zrobiliśmy po Ukrainie 1300 kilometrów z czego właśnie duża część pieniedzy została wydana na paliwo a koszt całego wyjazdu (dwie osoby) na 5 dni z życiem po hotelach (raz był namiot ale wcale się nie opłacało) i żarciem bez żadnych ograniczeń jeżeli chodzi o miejsca gdzie się stołowaliśmy to około 800-1000 zł (trudno się wszystkiego doliczyć bo zbytnio na to nie zważaliśmy).

Wyjazd uważamy za bardzo udany, bezpieczny i stwierdziliśmy że kierunek wschodni to nasz nowy kierunek turystyczny.

Dla tych co zapytają a co zwiedziliśmy??? Odpowiem-prawie nic. A to dlatego że dla nas przygodą jest droga, trasa, wyjazd, jakiś cel. Na Ukrainie jest tyle świetnych miejsc że nie sposób wszystko zobaczyć więc coś należało odrzucić.Ale co odrzucić? Co jest bardziej warte obejrzenia? Czy to co jest bliżej ale słabsze czy to co jest dalej od naszej trasy ale bardziej sławne? Odrzucilismy wszystko. Wyjatkiem był Lwów bo taki był plan żeby go trochę zwiedzić. A resztę to co zabaczylismy to zobaczylismy z trasy ale mimo wszystko i tak było warto. :)

Jaki będzie kolejny plan na wyjazd to jeszcze nie wiem, może Odessa, a może Moskwa. Nie jest też moja tajemnicą że od kilku lat spędza mi sen z powiek pomysł wyjazdu do Polskiej wsi Wierszyna na Syberii 100 kilometrów od Irkucka. Pomysł był już kilka razy nawet modyfikowany ale w końcu nabierze kształtu :)
"Tylko śnięte ryby płyną z nurtem rzeki" :D

Ci co nie widzieli na FB to wklejam tu link do zdjęć w chmurze z naszego wyjazdu:

https://drive.google.com/drive/folders/ ... ExHbzNXcTQ
Wołają na mnie Dżygit :)
Awatar użytkownika
Baran
Member
Member
Posty: 1405
Rejestracja: 21 gru 2009, 21:00
Lokalizacja: Legnica
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: Baran »

Świetna wycieczka, gratuluję :lol:
Awatar użytkownika
BOOM
Posty: 541
Rejestracja: 11 sty 2014, 18:48
Lokalizacja: MIKOŁÓW
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: BOOM »

Fantastycznie :)
Awatar użytkownika
Arek
Vice-President
Vice-President
Posty: 4612
Rejestracja: 29 maja 2011, 20:25
Lokalizacja: Żnin
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: Arek »

Jachu, no jesteś Dżygit :)
Awatar użytkownika
winda
Secretary
Secretary
Posty: 14989
Rejestracja: 25 kwie 2009, 18:31
Lokalizacja: LUBLIN
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: winda »

1. Trawi mnie czysta, bezinteresowna zazdrość :mrgreen:
2. W którym miejscu masz chłodnicę i którędy dostaje ona powietrze a którędy wyrzuca?
RÓBMY TO SZYBKO ZANIM DOTRZE DO NAS FAKT, ŻE TO
KOMPLETNIE BEZ SENSU
Awatar użytkownika
Sulkyrider
Posty: 11800
Rejestracja: 17 cze 2008, 20:05
Krótki opis: Rekwizytor
Lokalizacja: Poznań od strony Azji
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: Sulkyrider »

Jachu, pisz. Wiesz, co jeszcze masz do pisania :)
Dzięki, że jesteś tu z nami. Pewnie wiesz już, że tu właśnie pasujesz.
Fajnie, naprawdę fajnie się słucha jak opowiadasz, ale jak to samo napiszesz, to jest jeszcze lepiej :) Ale na tym koniec komplementów, do roboty i domagam się spełnienia obietnicy. :mrgreen:
Nie ważne co masz pod dupą. Ważne co pod kaskiem.
T F F T
Awatar użytkownika
JachuVelorex
Posty: 65
Rejestracja: 25 cze 2017, 20:56
Krótki opis: Wołają na mnie Dżygit
Lokalizacja: Bolechowo Osiedle
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: JachuVelorex »

1. Trawi mnie czysta, bezinteresowna zazdrość :mrgreen:
2. W którym miejscu masz chłodnicę i którędy dostaje ona powietrze a którędy wyrzuca?[/quote]

Chłodnice mam z lewej strony za sobą i bierze ona powietrze z lewej skrzeli za moimi drzwiami. Tam zbudowałem tzw. kierownicę strumieniową która prowadzi ze skrzeli wprost na żebra chłodnicy ale:
-było robione to na szybko
-skrzela jest większa niż otwór do kierownicy
-wylot z kierownicy nie obejmuje całej chłodnicy
I to są rzeczy które muszę poprawić. Kierownice strumienia wiatru zbudowałem bo mam chłodnicę wzdłuż pojazdu i wiatr mało chętnie przez nią przelatywał.

Natomiast wylatuje powietrze...no właśnie wylatuje tam gdzie che i tam gdzie może. Z prawej skrzeli też bierze powietrze i skierowane ono jest bezpośrednio na przód silnika czyli za naszymi plecami. Całe powietrze z komory silnika powinno wylatywać tyłem czyli otworem gdzie jest tylne koło. Ale chyba muszę zdjąć na stałe taką małą derkę/brezent który jest nad tylnym błotnikiem bo pewnie on ogranicza wylot powietrza dlatego że w czasie jazdy podnosi mi się derka z tylnego balkonu przykrywającego komorę silnika. Pompuje się jak piłka plażowa. i pewnie dlatego napierdziela gorącem pod siedzeniem. Muszę pod siedzeniem zabudować tą przestrzeń zostawiając sobie regulowany wlot powietrza w razie jakiejś słoty w czasie jazdy żeby trochę podgrzać nóżki małżonce jak jej zmarzną :) albo wstawić małą nagrzewniczkę wodną z nadmuchem.
Możliwe też że zastosuje bandaże na kolektory wydechowe bo jednak też trochę ciepła oddają w komorze silnika.
Czujnik i wskaźnik temperatury mam uniwersalny i działa bez zarzutu. Licznik rowerowy z czujnikiem na szprychę (bo wcześniej miałem napęd licznika z silnika, a po zmianie pieca musiałbym zmienić tez przednie koła...może kiedyś) i wskazuje do 199 km/h. Minus tych wskaźników to tylko to że nie są podświetlane i w nocy nie widać.

Panowie to był tylko projekt. Tak naprawdę pierwszy wyjazd po skundleniu silnika to miałem na zlot Trajek do SilveradoCity ale zrobiłem tylko 90 km w jedną to nic nie mogłem sprawdzić. Tym bardziej że jechałem solo i bez większego bagażu bo największe klamoty zabrał Smok do swojej smoczej przyczepki :) Wyjazd na Ukrainę to była jedna wielka niewiadoma konstrukcyjno/techniczna bo to był debiut :) tej konstrukcji.
1.jpg
2.jpg
3.jpg
4.jpg
5.jpg
6.jpg
7.jpg
8.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Wołają na mnie Dżygit :)
Awatar użytkownika
GREGOR
Posty: 5840
Rejestracja: 22 lut 2010, 10:46
Krótki opis: Żyj tak , aby dobrze Cię potem wspominali
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: GREGOR »

Od czego jest ten silnik?
Teraz rozumiem twoją odwagę podróżowania :D to nie jawa 350 :lol:
Żyj tak, aby Cię potem dobrze wspominali...
Awatar użytkownika
JachuVelorex
Posty: 65
Rejestracja: 25 cze 2017, 20:56
Krótki opis: Wołają na mnie Dżygit
Lokalizacja: Bolechowo Osiedle
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: JachuVelorex »

Honda Transalp 650
...ale do stycznia tego roku jeździłem na klasycznym piecu czyli stara Jawa 350 która miała tylko 16 KM :)
Niestety jazda w koło trzepaka (wyjatkiem była Rumunia) już mi się znudziła :)
W tamtym silniku (pomijam brak mocy ale z tym można sobie poradzić bo Transalpinę i Transfogarską w końcu pokonałem) problemem była prędkość przelotowa. Bo przy wadze Velorexa 320 kg oryginalny silnik max rozpedzał go do 80 km/h ale normalna prędkość przelotowa to była 55-60 km/h
Wołają na mnie Dżygit :)
Awatar użytkownika
GREGOR
Posty: 5840
Rejestracja: 22 lut 2010, 10:46
Krótki opis: Żyj tak , aby dobrze Cię potem wspominali
Kontakt:

Re: Ukraina Velorexem...

Post autor: GREGOR »

JachuVelorex pisze:Honda Transalp 650
...ale do stycznia tego roku jeździłem na klasycznym piecu czyli stara Jawa 350 która miała tylko 16 KM :)
Niestety jazda w koło trzepaka (wyjatkiem była Rumunia) już mi się znudziła :)
W tamtym silniku (pomijam brak mocy ale z tym można sobie poradzić bo Transalpinę i Transfogarską w końcu pokonałem) problemem była prędkość przelotowa. Bo przy wadze Velorexa 320 kg oryginalny silnik max rozpedzał go do 80 km/h ale normalna prędkość przelotowa to była 55-60 km/h
Wszystko jasne, gratuluje pomysłu , a na temat twoich wypraw nic nie napisze no poza tym że zazdroszczę :D
Żyj tak, aby Cię potem dobrze wspominali...
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość