Rumunia 2023
: 10 gru 2023, 18:00
Jak to zacząć?
No to zacznę od początku
ponieważ od jakiegoś czasu było planowane odważyć się na dalszą jazdę taką bez pośpiechu, ze zwiedzaniem, czasem na małe wariactwo w męskim gronie, ale koniecznie na obczyźnie
padł wybór na wyjazd do Rumuni z kolegą z pracy Konradem, znanym co niektórym z forum i ze wspólnych wyjazdów Lubelszczyzny do miedzy innymi Silverado i innych akcji.
Ponieważ pracujemy w jednej firmie CBM Polska łatwiej było nam dobrać termin i łatwiej podzielić obowiązki przygotowania się do wyjazdu, podziału kto co bierze na wyjazd, tak żeby nie dublować bagażu, a przy tym wykorzystać miejsce na maxa na inne potrzebne wyposażenie.
Termin wyjazdu 28.07.2023 po pracy z pierwszym przystankiem w Gnojnicy na Podkarpaciu. Wieczorkiem wspólne piwko i pogaduchy z kuzynem mieszkającym poniżej mojej chałupy.
Okazuje się że już na samym początku wyprawy szczęście nas nie opuszcza
Plan jest wyspać się i dotrzeć do Rumuni
Jedziemy zgodnie z triplanerem , no może prawie zgodnie
Raniutko śniadanko, ostatni przegląd motocykli i bagażu, tankowanie i kierunek Barwinek.
Po dojechaniu do Barwinka dotankowanie motocykli, kolejna kawa ustalenie zasad łamania przepisów na obczyźnie i w drogę !!!
Kierunek pierwszy nocleg na dziko nad rzeką Samosz, ale to jeszcze kawałek drogi przez Słowację oraz Węgry, na granicy Węgiersko-Rumuńskiej odprawa i nie mała kolejka, oczywiście kolejkę w miarę możliwości omijamy, ale panowie ze straży granicznej i tak się nie śpieszą z odprawami ( gorąc niesamowity
łeb się grzeje pod kaskiem) sama odprawa to formalność, mamy też miłe wspomnienia z oczekiwania w kolejce, poznajemy fajną parę jadącą z Zielonej Góry Anię i Kubę na AfricaTwin z którą to parą w późniejszej podróży po Rumuni krzyżujemy jeszcze kilka razy wspólne drogi.
Poza tym ubaw mieliśmy gdy jakiś Azjata przybył na oklep na koniu
jego odprawa trwała najdłużej, chyba bagażnik miał przeładowany
Ok, jedziemy dalej przekraczamy granicę i szukamy od raz jakiegoś jadła, ja oczywiście po Rumuńsku, Kondzio KEBAB
Później stacja paliw i kierunek obóz nad wspomnianą rzeką Samosz, bez przygód by się nie obyło oczywiście wszystkiemu winna jest nawigacja, ale bez niej też było by kiepsko...
Otóż problem tkwił chyba w zgrywaniu tras owego triplanera i powstał błąd lokalizacyjny, owszem nad rzeką ale po drugiej stronie
Tutaj poprawki nanosił na bieżąco Kondzio i za pomocą wujka Googl objechaliśmy kawałek drogi na około by dotrzeć do właściwego miejsca biwakowania, a napiszę że było warto bo miejscówka i wydarzenia które się tam odbyły zapadły mi na długo w pamięci. Przypomniały mi się od razu Babki i łajna końskie
co z tymi łajnami ma związek z Rumunią ? Tutaj też były łajna tylko że krowskie i nie każdemu było dane je ominąć
, ale to później...
Biwak rozbijamy pijemy piwko oraz palinkę ( dla niewtajemniczonych Rumuński bimber) oczywiście przywitał nas pierwszy deszczyk, ale tak tylko porosiło i nie było to takie złe, lecz dalszy tok zdarzeń dał nam trochę innych wrażeń
Miejscówka położona na lekkim wzgórku i wjazd na nią odbywał się pod lekkim skosem, ale my już byliśmy na miejscu
więc w czym rzecz?
Między czasie w oddali słyszymy jakieś moto, wypatrujemy gościa samotnika na hondzie , machamy do niego bo zawsze to raźniej nocować w większym gronie na wygnaniu i trochę śmielej będzie, nowe znajomości itp. Tak też się staje nowym znajomym okazuje się Arek z Radomska, gość sam sobie jedzie już w przeciwnym kierunku, czyli do domu i zaczyna swoje opowieści , daje nam jakieś porady, spożywamy coś dla lepszej swobody języka i nagle rodzi się pomysł rozpalenia ogniska. Ciemności zapadły bardzo szybko i pozostało nam tylko pilnować ognia , a że ogień widać z oddali to i przyciąga innych
Wypatrzyło nas trzech motocyklistów , jak później okazuje się dwóch panów i pani
pani lekko zrobiona na glonojada
ale przynajmniej kulturalna, a do czego piję ? Otóż jak wcześnie wspominałem o łajnach, deszczyku i lekkim wzgórku to teraz następuję rozwój wydarzeń; pierwszy wjeżdża pan na tiger 1050 , rozpędza się by sprawnie pokonać ów wzgórek ( który wcześnie obejrzał) no i widzimy motocykl obracający się w przeciwnym kierunku ze światłami w niebie
, ów pan się zrywa z gleby podchodzimy podnosimy motocykl pomagamy się pozbierać z miękkiego lądowania na łące poroszonej przez deszcz i zaminowanej przez krowy
, ok jednego mamy z głowy, startuje pani i tu miłe zaskoczenie pokonuje wzgórek bez pośpiechu i zbędnych wrażeń wjeżdża bezpiecznie na GS 800, ale jest jeszcze jeden pan też na tiger 1050 też nowy motocykl
no i mamy REPLAY ów drugiego z panów, którzy w dalszym bliższym poznaniu nie dali po sobie dobrych wspomnień, mimo udzielonej pomocy przez nas tam już koczujących z ogniskiem, trunkiem na rozgrzewkę, pozytywnie wspomnę tylko zachowanie Pani
Dobra są nowi goście więc wiadomo zapraszamy do ogniska, pogaduchy jakiś napitek i tak jak wspomniałem wcześniej uczucia mam mieszane, ale ludziska są różni trzeba z tym żyć
Pomogliśmy rozbić się im po ciemku, podnieśliśmy ów panów z gówna, a zachować się umiała tylko Pani...
Ranek potwierdził moją ocenę, ale cóż nie z nimi mi przyszło podróżować więc jakoś to przeboleję, co później okazało się nie do końca prawdą...
Niestety spotkaliśmy sie na kolejnym miejscu biwakowania, ale tam myślę że trochę panów zawstydziła ich Pani
Dalsze opowiadanie w kolejnym poście...
No to zacznę od początku


Termin wyjazdu 28.07.2023 po pracy z pierwszym przystankiem w Gnojnicy na Podkarpaciu. Wieczorkiem wspólne piwko i pogaduchy z kuzynem mieszkającym poniżej mojej chałupy.
Okazuje się że już na samym początku wyprawy szczęście nas nie opuszcza



Kierunek pierwszy nocleg na dziko nad rzeką Samosz, ale to jeszcze kawałek drogi przez Słowację oraz Węgry, na granicy Węgiersko-Rumuńskiej odprawa i nie mała kolejka, oczywiście kolejkę w miarę możliwości omijamy, ale panowie ze straży granicznej i tak się nie śpieszą z odprawami ( gorąc niesamowity




Później stacja paliw i kierunek obóz nad wspomnianą rzeką Samosz, bez przygód by się nie obyło oczywiście wszystkiemu winna jest nawigacja, ale bez niej też było by kiepsko...
Otóż problem tkwił chyba w zgrywaniu tras owego triplanera i powstał błąd lokalizacyjny, owszem nad rzeką ale po drugiej stronie

Tutaj poprawki nanosił na bieżąco Kondzio i za pomocą wujka Googl objechaliśmy kawałek drogi na około by dotrzeć do właściwego miejsca biwakowania, a napiszę że było warto bo miejscówka i wydarzenia które się tam odbyły zapadły mi na długo w pamięci. Przypomniały mi się od razu Babki i łajna końskie


Biwak rozbijamy pijemy piwko oraz palinkę ( dla niewtajemniczonych Rumuński bimber) oczywiście przywitał nas pierwszy deszczyk, ale tak tylko porosiło i nie było to takie złe, lecz dalszy tok zdarzeń dał nam trochę innych wrażeń


Między czasie w oddali słyszymy jakieś moto, wypatrujemy gościa samotnika na hondzie , machamy do niego bo zawsze to raźniej nocować w większym gronie na wygnaniu i trochę śmielej będzie, nowe znajomości itp. Tak też się staje nowym znajomym okazuje się Arek z Radomska, gość sam sobie jedzie już w przeciwnym kierunku, czyli do domu i zaczyna swoje opowieści , daje nam jakieś porady, spożywamy coś dla lepszej swobody języka i nagle rodzi się pomysł rozpalenia ogniska. Ciemności zapadły bardzo szybko i pozostało nam tylko pilnować ognia , a że ogień widać z oddali to i przyciąga innych

Wypatrzyło nas trzech motocyklistów , jak później okazuje się dwóch panów i pani






Dobra są nowi goście więc wiadomo zapraszamy do ogniska, pogaduchy jakiś napitek i tak jak wspomniałem wcześniej uczucia mam mieszane, ale ludziska są różni trzeba z tym żyć

Niestety spotkaliśmy sie na kolejnym miejscu biwakowania, ale tam myślę że trochę panów zawstydziła ich Pani
