No więc , ogarnąłem kilka tematów domowych i zaległości forumowe przeczytałem , więc coś troszkę streszczę nasz pobyt w Beskidach Niskich.
Pierwszy dzień , piątek, zaproszeni zostaliśmy ze Stanisławem i moją Rybcią do Leluchowa do znajomych Walerego i Edyty jego małżowiny

, wyruszyliśmy ze Stanisławem z Lublina o 10.20 z Bp Konopnica i wolniutko do przodu przez Kraśnik, Sandomierz, Tarnobrzeg , Dębicę , Pilzno, Gorlice, Krynicę Zdrój , dotarliśmy na 17.15 do Leluchowa .Oczywiście jakiś mały postój na tankowanie i konsumpcję robiliśmy dwa razy
Tam zostaliśmy przyjęci przez gospodarza Rafała i jego dzieciaki oraz Walerego i chyba trzy psy

bardzo ciepło, oczywiście znajomy Walerego , okazał się pozytywnie zakręconym gościem na naszym znanym punkcie , czyli motocykle , starocie i inne z tym związane tematy , choć by nawet posiadanie fajnie zrobionego Jeepa Willysa .
Po zapoznaniu się z otoczeniem i nacieszeniu oczu tymi różnymi ciekawostkami , przystąpiliśmy do przygotowania ogniska i spożywania , znanych nam specyfików

, oczekując na przyjazd żony gospodarza Moniki , która miała przywieść pewne składniki na zrobienie wspólnej kolacji , czyli tak zwanego kociołka z ogniska , no i jeszcze inne specjały takie jak papiloty z kaszanką , czy choć by kartofelki gotowane nad ogniskiem w wodzie z potoku w specjalnej brytfannie żeliwnej .
Zapomniał bym że również i żona Walerego, Edyta wraz ze swoją koleżanką Irenką, były w drodze z Lublina do Leluchowa , tylko że troszkę błądziły po Tarnowie i z racji tej nasza kolacja się nieco opóźniała
Szczegółów nie będę opisywał bo to by za długo trwało .
Wreszcie wszyscy zasiedli przy ognisku i mogliśmy spokojnie spożywać i delektować się przygotowanymi wspólnie potrawami , a było tego tak dużo że rano można było spokojnie powtórzyć jako śniadanie
Drugiego dnia , zaplanowano nam krótką wycieczkę do pobliskiego znajomego, Doktorka ,który to zaskoczył mnie swoją pasją do pojazdów i innych fajnych rzeczy , bardzo proszę zwrócić uwagę na rejestrację jego pojazdów które posiada , miejscowość nazywa się Dubne

Większość rzeczy odnowionych które tam zobaczyliśmy , to praca Rafała, znajomego Walerego. Ciekawostką są też takie rzeczy jak gołębnik , maszyna do młocki , oraz samo otoczenie posesji i fakt że nie jest to zamykane i do tego wszędzie są kluczyki

, u mnie na wsi to już dawno by to rozkradziono , tam z racji wielkiego szacunku dla Doktorka który , daje wielu ludziom zatrudnienie okresowe (sezonowe)normalnie mieszka w Krakowie tam przyjeżdża tylko w weekendy i okresy urlopowe .
Po wizycie w Dubnem , udaliśmy się do miejscowej Cerkwi , Walery nas tym zaskoczył
Pani przewodnik była tak podniecona że aż odwaliła sesję zdjęciową na mojej traji i oczywiście ksiądz też tam był , pięknie opowiedziała historię Cerkwi i okolicy , pamiątkowe foto oczywiście też są
Po powrocie do miejsca naszego pobytu , było już tylko kilka chwil na spakowanie i wyjazd na Słowację do Bardejova
Super przejażdżka po tych pięknych terenach , chwila na zwiedzanie starówki i powrót do polski , ale już inną drogą , celem był Regietów , ale Walery po drodze jeszcze zajechał do Zdyni by pokazać dawne miejsce zlotów motocyklowych .
Docieramy do Regietowa i tam wiadomo , rozbijamy namioty , jakiś posiłek , wódeczka , piwko no i wspaniały koncert Oddziału Zamkniętego który był podzielony na dwie części , w przerwie kilka tańców erotycznych
Podsumowując cały wyjazd , przejechałem 862 km , zobaczyłem kawałek skraju naszej Polski i byłem na Słowacji , spotkałem bardzo pozytywnych ludzi i bawiliśmy się długo każdego dnia i wieczoru , com widział to w skrócie pokażę na foto.
ps. Wielkie podziękowanie przede wszystkim dla Walerego który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył , no i oczywiście dla jego znajomych Moniki i Rafała , a także dla Edyty , Irenki , Stanisława mojej kochanej Rybci i wszystkich innych tam spotkanych , pozytywnych ludzi .
W drodze powrotnej odłączyłem się by odwiedzić trochę rodziny w Dębicy , troszkę żałuję bo Walery dojechał suchy, a my przez 70 km non stop w deszczy i po zmroku , co było widać na foto Krzysia Adamiaka , któremu tak sumiennie wiozłem pendrajwa ze zdjęciami z Ustrzyk , oczywiście za to też mi się dostało od mojej kochanej , bo lepszego momentu na spotkanie to nie mogłem wymyślić
