Strona 1 z 1

Bieszczadzki Blues

: 12 sie 2015, 20:45
autor: Sulkyrider
Od 10 lat się wybieraliśmy na Bies Czad Blues. W końcu postanowiliśmy, że co by się nie działo, to jedziemy. Trają oczywiście. Przed wyjazdem odezwał się Gregor w temacie zlotu w Ustrzykach, więc postanowiliśmy odwiedzić obie imprezy.
SAM_1780.JPG
Wyjechaliśmy już w środę, żeby ze spokojem dojechać. Żadnego ścisłego planu, tylko "szkic". Pierwszy nocleg zaplanowaliśmy u znajomej koło Rzeszowa i na to miejsce kierowała nas nawigacja. Nasza podróż mogła się skończyć już po niecałych 100km, gdzie spotkaliśmy jadącego z naprzeciwka tira, który wyprzedzał rowerzystę na zakręcie. Skończyło się na szczęście tylko otarciem felgi o krawężnik. Zatrzymałem się, sprawdziłęm czy felga wizualnie cała, czy powietrze nie ucieka i pojechaliśmy dalej. Od połowy drogi było widać chmury burzowe, ale zaatakowały nas dopiero 30km przed osiągnięciem celu. Nie dało się jechać, więc zatrzymaliśmy sie w pierwszym lepszym miejscu. Był to sklep spożywczy, gdzie dano nam się przebrać na zapleczu i przeczekać ulewę. I tym sposobem przejechanie pierwszych 500km zajęło nam 12h. Znajoma prowadzi ośrodek jeździecki, przyjęła nas ciepłym posiłkiem, dachem nad głową i kominkiem przy którym mogliśmy wysuszyć ubrania. Przez noc zrobił się czwartek, moje dziewcze o 6 rano już siedziało w siodle, kiedy ja staczałem się z wyra.
SAM_1810.JPG
O 7 rano też siedziało na w siodle,kiedy ja jechałem z obcą kobietą na zakupy. O 8 rano też siedziało na koniu, kiedy ja jadłem śniadanie przygotowane przez dziewczyny które tam obozowały. W końcu i Aga spożyła, spakowaliśmy się i pojechaliśmy dalej. Kolejny przystanek - Cisna. Podczas szukania pola namiotowego znaleźliśmy, a właściwie to oni nas - parę motocyklistów z Łodzi. Pole też znaleźliśmy, ale najbardziej zależało nam na trafieniu do Siekierezady.
SAM_2025.JPG
Polecam "placki po bieszcadzku" właśnie tam, jedliśmy w różnych miejscach, ale tam są najlepsze i chuj. A potem tylko piwo. Zmieniło się w tej Siekierezadzie. O 2 już zamykają i ani minuty dłużej, piwo w plastik i wypierdalaj. Zrobił się piątek. Rano pakowanie i na umówione spotkanie z motocyklistami poznanymi dnia poprzedniego. Tak jak my jechali do Ustrzyk i tak jak my chcieli odwiedzić Przystań Motocyklową w Czarnej.
SAM_2049.JPG
Przystań - miejsce zajebiste. Wpadasz motongiem, po chwili wszyscy którzy tam są stają się Twoimi znajomymi. Kawa, herbata, prysznic, umywalka, kibelek, kawałek cienia, warsztat, narzędzia, porada... wszystko co potrtzebujesz. Jak sięodwdzięczasz? Słoik jest, wrzucasz ile uważasz. Tak po prostu, normalnie.
SAM_2051.JPG
Skorzystałem z dobrodziejstw warsztatowych, obejrzałem moto, podniosłem na podnośniku, sprawdziłęm czy nie pojawiły się luzy na piastach (jakoś tego szczególnie się boję) i pojechaliśmy do Ustrzyk. W Ustrzykach na zlocie byliśmy jednymi z pierwszych gości, więc korzystając z promocji rozbiliśmy namiot w cieniu i zarezerwowaliśmy miejsce dla reszty, która miała przybyć. Niestety park maszyn był osobno, ale.. kiedy zrobiło się 5 trajek z namiotami obok siebie, to Piratesi podeszli i stwierdzili że na placu mało miejsca, a my jesteśmy wyjątkową ekipą więc możemy zostawić trajki przy namiotach. No i już było fajnie.
SAM_2078.JPG
Było by całkiem zajebiście, ale pojawił się bombel. Na lakierze zbiornika i wydostawało się z niego paliwo. Ale to w sumie pryszcz nie mający wpływu na to że było tam zajebiście. Rozmowy, dyskusje, do tego koncerty - między innymi Śląska Grupa Bluesowa, Kasa Chorych.
SAM_2094.JPG
No i tak zastała nas sobota. Rano o 12 parada, na którą większość z przybyłych na trajach postanowiła pojechać. Ja z Agą na paradę nie pojechaliśmy, ustaliliśmy że wyjedziemy około godziny po paradzie kierując się na Przysłup, gdzie trwał już Bies Czad Blues, ale po drodze chcieliśmy odwiedzić zaporę solińską. W solinie... korek, ogromny korek w którym spotykaliśmy jeszcze resztki parady, która włąśnie tam się rozsypała. Ruszanie pod górę, hamulec, puszczenie sprzęgła, 10m, hamulec. Cały czas pod górę. Do tego upał. Zacząłem się martwić o silnik, a zaczęło się od tego wszystkiego ślizgać sprzęgło. W końcu po wjechaniu na górę postój. Przestudzimy i zobaczymy. No i faktycznie, po przestudzeniu okazało się, że sprzęgło działa. Za to hamulec jaby mniej... Ruszyliśmy w stronę Przysłupia na koncert, ale z hamulcem coraz gorzej. Zatrzymałem się i widzę, że felga mokra, opona też... no tak, pewnie uszczelniacz w półosi poleciał i olej trafił do bębna hamulcowego. Czyli zmiana planów, jedziemy do Przystani Motocyklowej, tam jest warsztat i coś się zaradzi. Pojechaliśmy do przystani, hamulec po drodze stał się całkiem symboliczny. Szybkie oględziny na miejscu i okazało się, że to nie olej z uszczelniacza, tylko płyn hamulcowy. Zestaw kluczy w Przystani kończył się na 34, a potrzebny był 36. Do tego nikłe szanse na znalezienie w sobotę wieczorem albo w niedzielę jakiegoś cylinderka hamulcowego w okolicy.
Zdjęcie-0003.jpg
Decyzja - nocleg w Przystani a rano laweta od ubezpieczyciela i przwiezienie maszyny do najblizszego punktu gdzie jest perspektywa naprawy, czyli do Bunia. Jak się okazało, pobyt w Przystani Motocyklowej był kolejnym mile spędzonym w sympatycznym towarzystwie. Było ognisko, gitara, gwiazdy, perseidy... nawet lunetę wyciągnąłem i wspólnie obserwowaliśmy bieszczadzkie niebo. W niedzielę rano laweta przewiozła nas do Bunia, gdzie zostaliśmy nakarmieni i kolejna próba naprawy.
Zdjęcie-0008.jpg
Niestety, naprawa lub zdobycie sprawnego cylinderka hamulcowego okazało się czymś nierealnym, ale pojawiło się inne rozwiązanie. Bunio zaślepił niesprawną stronę hamulcowania i mieliśmy jakiś spowalniacz, który pozwolił nam względnie ostrożnie dojechać do Windy. U Windy zastał nas już późny wieczór, więc piwko, pogawędki, gwiazdy, luneta... i się zrobiła 3 w nocy. W poniedziałek rano Winda zaatakował temat. Chwila moment i cylinderek z jego traji trafił do mojej.
SAM_2150.JPG
Ale hamulca jak nie było tak nie było, czasem trochę hamowało, czasem trochę mniej, za chwilę wcale. "pompuj" "trzymaj" i tak w kółko odpowietrzanie, kombinowanie, w płynię bąbelki, piana i tak w kółko. Jak odpowietrzyliśmy jedną stronę to druga się zapowietrzała. Grubo po południu zadzwoniłem do Kato, który znalazł proste wyjaśnienie. Na tej górce na Solinie zagotowałem płyn hamulcowy, płyn po zagotowaniu robi się czarny i agresywny, i to mogło uszkodzić uszczelniacze w cylinderku i pompie. Faktycznie, płyn był czarny a pompa była uszkodzona i to ona zapowietrzała układ. Windy pompa nie pasowała do mojego serwa, serwo nie pasowało do traji, traja nie pasowała do... pojawił się nawet pomysł, że szybciej by było po prostu mój silnik przeszczepić do windolotu. Ale Winda się zaparł, bo ja już miałem pomału dosyć. Cięcie, spawanie, wiercenie, szlifowanie i maszyna uruchomiona. Ale znowu zrobił się wieczór. Do domu wystartowaliśmy we wtorek rano. Hamulce działają lepiej niż przed wyjazdem :)
Gdyby 3km przed domem nie zabrakło mi paliwa i nie opalił bym sobie mordy od połowy czoła, to mógłbym powiedzieć że powrót był idealny.
SAM_2197.JPG
Podsumowując: jechaliśmy na koncert na który nie trafiliśmy, wróciliśmy 2 dni później niż planowaliśmy, ale się cieszę. Mam co opowiadać, zwiedziłem więcej niż chciałem, spotkałem więcej ludzi niż planowałem, aleprzede wszystkim po raz kolejny przekonałem się, że te całe środowisko motocyklowe w którym mam przyjemność się obracać, nigdy nie zawiedzie, a zwłaszcza nasi forumowicze, którzy jak dobrze się rozejrzeć są w kazdym punkcie kraju.
Jeszcze raz wielkie podziękowania dla Windy i Bunia za pomoc oraz dla ich żon za gościnę i cierpliwość. No i oczywiście za towarzystwo, rozmowy, wsparcie.
Cieszę się, że Was znam.

Re: Bieszczadzki Blues

: 12 sie 2015, 20:51
autor: Fido
Super.
Czyli wyjazd z przygodami. :mrgreen:

Re: Bieszczadzki Blues

: 12 sie 2015, 20:53
autor: Sulkyrider
Po to się jeździ. Po przygody właśnie. Chciałbym żeby było wg. planu, to jechał bym na wycieczkę z orbisem :) To nie dla mnie.
Cieszę się teraz, że mi się traja zjebała.

Re: Bieszczadzki Blues

: 12 sie 2015, 21:00
autor: pawlikTrike
Super przygody ! Fajny wyjazd Wam wyszedł :D

Re: Bieszczadzki Blues

: 12 sie 2015, 21:33
autor: zetor
Bo trzeba umieć żyć
nie wystarczy tylko istnieć
Sulky byle tak dalej - niech nie będzie to przygoda twojego życia tylko początek wielkiej przygody

Re: Bieszczadzki Blues

: 12 sie 2015, 21:42
autor: kowall
Sulkyrider pisze:Po to się jeździ. Po przygody właśnie. Chciałbym żeby było wg. planu, to jechał bym na wycieczkę z orbisem :) To nie dla mnie.
Cieszę się teraz, że mi się traja zjebała.
he he suliki, dobry tekst -cieszę się że mi się traja zjebała - :wink: :lol: :wink:

Re: Bieszczadzki Blues

: 12 sie 2015, 22:07
autor: Sulkyrider
kowall pisze:
Sulkyrider pisze:Po to się jeździ. Po przygody właśnie. Chciałbym żeby było wg. planu, to jechał bym na wycieczkę z orbisem :) To nie dla mnie.
Cieszę się teraz, że mi się traja zjebała.
he he suliki, dobry tekst -cieszę się że mi się traja zjebała - :wink: :lol: :wink:
A Ty więcej nie dzwoń jak mam zajęte ręce.
To osobna historia...
Grzebałem z Windą jak dzwoniłeś, więc dałem Cię na głośno, a telefon zaczepiłem w siatce na baku. Skończyliśmy gadać i potem pojechałem na jazdę próbną. Po jakimś czasie chciałem gdzieś zadzwonic i zajarzyłem że zgubiłem telefon. Szukaliśmy wszyscy na trasie przejazdu, ale telefonu już oczywiście nie było. Chuj z telefonem, ale lista kontaktów to skarb. Telefon nie odpowiadał, czyli ktoś znalazł i wyłączył. Czyli po telefonie. I jak ja kurwa wroce teraz bez nawigacji, jak zadzwonie jak mi sie traja zjebie?
Ale okazalo się, że miejscowe pijaczki znalazły, ale nie mogli się dostać do kontaktów, bo mam blokadę. Więc wyjęli kartę, wsadzili do innego telefonu, ale też nie mogli dzwonić bokarta miała blokadę, mogli tylko kontakty odczytać. Więc dzwonili po kolei pod wszystkie kontakty ze swojego telefonu i mówili że znaleźli telefon w Sernikach. Tylko kurwa kto z moich znajomych wie że ja w sernikach? Przecież jechałem w Bieszczady. Wykonali ponad 20 telefonów. Dopiero jak zadzwonili do Devila, to Devil im powiedział że jak serniki to Winda i dał im adres. I przynieśli. Podeszli w momencie jak dzwoniłem do operatora żeby zablokować kartę.
Ty zawsze dzwonisz jak mam zajęte ręce. Matka zadzwoni zawsze jak jadę na nawigacji i mam wykonać manewr. Ale są gorsi, co dzwonią w jeszcze innych sytuacjach....
A jeden dzwoni i sam od razu mówi "pewnie znowu Cię obudziłem" - i niezależnie czy to wieczór, czy rano, zawsze trafi jak śpię.

Re: Bieszczadzki Blues

: 12 sie 2015, 22:19
autor: kowall
Kurwa ty to masz przeżycia z tego wyjazdu a do dzisiaj najpierw napiszę sms i się w nim zapytam czy mogę zadzwonić :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Re: Bieszczadzki Blues

: 12 sie 2015, 23:33
autor: budyn
Sulkyrider pisze:
kowall pisze:
Sulkyrider pisze:Po to się jeździ. Po przygody właśnie. Chciałbym żeby było wg. planu, to jechał bym na wycieczkę z orbisem :) To nie dla mnie.
Cieszę się teraz, że mi się traja zjebała.
he he suliki, dobry tekst -cieszę się że mi się traja zjebała - :wink: :lol: :wink:
A Ty więcej nie dzwoń jak mam zajęte ręce.
To osobna historia...
Grzebałem z Windą jak dzwoniłeś, więc dałem Cię na głośno, a telefon zaczepiłem w siatce na baku. Skończyliśmy gadać i potem pojechałem na jazdę próbną. Po jakimś czasie chciałem gdzieś zadzwonic i zajarzyłem że zgubiłem telefon. Szukaliśmy wszyscy na trasie przejazdu, ale telefonu już oczywiście nie było. Chuj z telefonem, ale lista kontaktów to skarb. Telefon nie odpowiadał, czyli ktoś znalazł i wyłączył. Czyli po telefonie. I jak ja kurwa wroce teraz bez nawigacji, jak zadzwonie jak mi sie traja zjebie?
Ale okazalo się, że miejscowe pijaczki znalazły, ale nie mogli się dostać do kontaktów, bo mam blokadę. Więc wyjęli kartę, wsadzili do innego telefonu, ale też nie mogli dzwonić bokarta miała blokadę, mogli tylko kontakty odczytać. Więc dzwonili po kolei pod wszystkie kontakty ze swojego telefonu i mówili że znaleźli telefon w Sernikach. Tylko kurwa kto z moich znajomych wie że ja w sernikach? Przecież jechałem w Bieszczady. Wykonali ponad 20 telefonów. Dopiero jak zadzwonili do Devila, to Devil im powiedział że jak serniki to Winda i dał im adres. I przynieśli. Podeszli w momencie jak dzwoniłem do operatora żeby zablokować kartę.
Ty zawsze dzwonisz jak mam zajęte ręce. Matka zadzwoni zawsze jak jadę na nawigacji i mam wykonać manewr. Ale są gorsi, co dzwonią w jeszcze innych sytuacjach....
A jeden dzwoni i sam od razu mówi "pewnie znowu Cię obudziłem" - i niezależnie czy to wieczór, czy rano, zawsze trafi jak śpię.
A widzisz wszystko sie zgadza domnie dzwonił jaki pojac i sie pyta jak sie nazywam to dostał zjebe ze dzwoni i niewie do kogo ? cos tam mruczał ze znalazl tel na wsi Samsunga dotykowy , pytam go gdzie itd to rozłączył sie . Teraz juz wiem wszystko :mrgreen:

Re: Bieszczadzki Blues

: 13 sie 2015, 00:43
autor: Sulkyrider
Kurwa, najwiekszych oszolomow powybieral, to nie dziwota ze nic sie nie mogł dowiedziec.

Re: Bieszczadzki Blues

: 13 sie 2015, 09:03
autor: bandit
Fajny wyjazd! A jak sa przygody to dobrze- będzie co wnukom opowiadać!

Re: Bieszczadzki Blues

: 13 sie 2015, 12:21
autor: pawlikTrike
Sulkyrider pisze: A jeden dzwoni i sam od razu mówi "pewnie znowu Cię obudziłem" - i niezależnie czy to wieczór, czy rano, zawsze trafi jak śpię.
O kurde, widzisz jaki troskliwy, a z ciekawości zapytam, kto to ?

Re: Bieszczadzki Blues

: 13 sie 2015, 14:06
autor: andy
może to dobrze że nie dotarłeś na bieszczad blues , masz kolejny powód żeby znowu przyjechać w bieszczady

Re: Bieszczadzki Blues

: 13 sie 2015, 20:56
autor: seta
Świetnie, że znalazłeś tyle pozytywów na wyjeździe po którym wiele osób było by wściekłych na złośliwość męczy martwych itd.
Gratuluję udanego wyjazdu:-)

Re: Bieszczadzki Blues

: 13 sie 2015, 21:18
autor: rożek
Tak czytam z zazdrością, że chyba zaraz pójdę do swojej i poluzuje śruby w kołach.

Re: Bieszczadzki Blues

: 15 sie 2015, 16:42
autor: custom
Te pijaczki jakieś uczciwe w Sernikach , że przynieśli telefon. U nas sprzedali by za flaszkę.

Re: Bieszczadzki Blues

: 16 sie 2015, 14:03
autor: kowall
custom pisze:Te pijaczki jakieś uczciwe w Sernikach , że przynieśli telefon. U nas sprzedali by za flaszkę.
Eee custom ty się nie dziw , jak by sprzedali mieli by flachę ale nie czyste sumienie a tak znając sulkiego i wielebnego to im się to bardziej opłacało i jeszcze teraz spożywają ducha puszczy :wink:

Re: Bieszczadzki Blues

: 16 sie 2015, 16:06
autor: winda
kowall pisze:
custom pisze:Te pijaczki jakieś uczciwe w Sernikach , że przynieśli telefon. U nas sprzedali by za flaszkę.
Eee custom ty się nie dziw , jak by sprzedali mieli by flachę ale nie czyste sumienie a tak znając sulkiego i wielebnego to im się to bardziej opłacało i jeszcze teraz spożywają ducha puszczy :wink:
myślę że we czterech do końca dnia byli nieprzytomni :mrgreen:

Re: Bieszczadzki Blues

: 19 sie 2015, 10:11
autor: GREGOR
custom pisze:Te pijaczki jakieś uczciwe w Sernikach , że przynieśli telefon. U nas sprzedali by za flaszkę.
Winda wychował se tych pijaczków :lol: :lol: :lol:

Re: Bieszczadzki Blues

: 19 sie 2015, 10:19
autor: GREGOR
Sulkyrider pisze:Po to się jeździ. Po przygody właśnie. Chciałbym żeby było wg. planu, to jechał bym na wycieczkę z orbisem :) To nie dla mnie.
Cieszę się teraz, że mi się traja zjebała.
Sulky cieszę się że moja skromna osoba znalazła się częściowo w twojej przygodzie , że mogłem z tobą spokojnie pogadać wypić browarka i lepiej Cię poznać . Wspaniale to wszystko opisałeś i częściowo Ci zazdroszczę tych wszystkich przygód , ale myślę że jeszcze i mnie coś fajnego spotka podczas wojaży na trajce .
ps. piszę dopiero dziś bo nie mogłem nic napisać z telefonu , a byłem z rodzinką na Mazurach ( było zajefajnie )

Re: Bieszczadzki Blues

: 19 sie 2015, 10:33
autor: Szefciu
Gregor rożek już znalazł sposób: koła poluzuj :mrgreen: :mrgreen:

Re: Bieszczadzki Blues

: 19 sie 2015, 10:34
autor: GREGOR
Szefciu pisze:Gregor rożek już znalazł sposób: koła poluzuj :mrgreen: :mrgreen:
nie kuś losu :mrgreen:

Re: Bieszczadzki Blues

: 10 paź 2015, 00:06
autor: winda
puściłem sobie " U studni" SDM i ponownie przeczytałem tą relację.

Czemu tak jest że jak Sulky opowiada to wszystko ma klimat zajebisty? :mrgreen:

Re: Bieszczadzki Blues

: 10 paź 2015, 09:53
autor: Czarek-trike
winda pisze:(..)

Czemu tak jest że jak Sulky opowiada to wszystko ma klimat zajebisty? :mrgreen:
ja wiem czy klimatyczne było '' jedna sarna uciekła, a ta martwa też później uciekła '' :mrgreen: :mrgreen: ale śmieszne było w chuj :) :) :) jak jechaliśmy na kongres i sulky zaczął opowiadać to ze śmiechu Luk ledwo kierował .... dawno to było oj dawno :wink: