poranek dnia drugiego i wieczór koncertowy postaram się opisać bardziej w skrócie , dlaczego bo jutro wyjeżdżam z dzieciakami na wakacyjny wypad w Tatry , a potem szybki powrót na traję i do Rożka
Otóż zacznę od zaobserwowanej przeze mnie sytuacji : jestem już z Windą na nie jednym zlocie i o różnej porze roku i wiecie co zaobserwowałem

mamy ten sam zegar fizjologiczny , on wstaje się odlać i ja , on coś tam wyciska i ja , coś niesamowitego
No to jak już się załatwiliśmy to oczywiście zaczynamy opowieści , stoimy przy trajach i pytam się Windy ( który wczoraj dość wcześnie poszedł spać )poznajesz tą traję i pokazuje na to maleństwo z silniczkiem od Matiza

Stanął wryty i po chwili przemówił , Seta dojechał

, kurwa o której

mówię że w wpół do drugiej , a on normalnie nie wiedział co powiedzieć tylko się uśmiechnął i zaczął oglądać trajkę i od razu rozpoczęła się dyskusja nad jego chłodzeniem i jak tylko Seta wstał miał gotowe rozwiązanie problemu . Tutaj nacinasz wloty i będzie ok
Plany dnia sobotniego były bardzo duże , mieliśmy zaplanowaną trasę przez Windę i wszyscy na to przystali tylko jedynie Bunio musiał się pogodzić z faktem pozostania na zlocie , zaznaczam bez żony
Oczekiwaliśmy tylko na przyjazd Szefcia z Mariolką, którzy wysłali mi smsa o 6.07 wyjechali z pod domu i Skorpiona z Urszulą z Józefowa który dzwonił do mnie około 7 rano
Mieliśmy więc trochę czasu na dobre śniadanko i kawę oraz wiele różnych opowieści i wrażeń z wczorajszego dnia i nocy , ale wiadomość o przyjeździe Sety była na pierwszym planie
Był czas podziwiać motocykle i trajki których naprawdę było sporo , samych Tyczyńskich 5 szt

oraz inne ciekawe jak np. rewers i traja na alfie z silnikiem z przodu oraz napędem od poldka
No i naszych forumowych też kilka było .
Mój syn Kuba co raz spoglądał w stronę bramy wjazdowej i wypatrywał Szefcia i Skorpiona no bo przecież bez nich nie ma wyjazdu na pętlę .
Dojechali szczęśliwie i można było się pomalutku szykować na wyjazd , który zaplanowaliśmy tuż po wyjeździe parady , jedynie Czerwonyskorpion wcześniej wyskoczył do Soliny i umówił się z nami że będzie czekać na stacji paliw.
Ruszyliśmy zgodnie z planem i po zatankowaniu maszyn w Ustrzykach kierunek Solina i od razu wspomnę że już zaczęło mżyć deszczem i droga była bardzo śliska , ale co nas nie zabije to nas wzmocni , dojeżdżamy do Soliny oczywiście nie od tej strony co trzeba , ale to już nasz Road Captain nas tak wykierował

więc lekkie zamieszanie i nawrót do dobrej drogi , przy czym od razu zaznaczam że turyści spacerujący mieli dodatkową atrakcję

, może to akurat też miał Winda na myśli .
W końcu docieramy na umówione miejsce gdzie czeka Czerwonyskorpion z Anetą i tu mała niespodziewana sytuacja , otóż Winda zaczyna polerować swoją trajkę , a to dość rzadki widok podczas wyjazdów , podchodzę bliżej , a on mówi że amorek siknął w niego olejkiem i ma darmową konserwację skórzanej garderoby , patrzę na amorka , no tak znów chinolki spierdolili robotę , trzeba by ich przysłać na kurs spawania do polskich zakładów to może te małe raczki by się nauczyły spawać
No i się zaczęło nie źle , trzydziesty km naszej wyprawy i od razu jakiś pech
Sytuacja została opanowana głównie przez Trajkersów , bo za nim Winda włożył kask to Wojtek już odjechał z jego amorkiem do poszukiwania spawacza , wspomnę też o telefonie do pana który prowadzi warsztat w Solinie , panie amorków się nie spawa , tam jest olej i może go rozsadzić przy spawaniu
Wojtek wrócił dość szybko i zamontowanie pospawanego amorka trwało szybciej niż wymiana koła w formule 1
Ogarnięty temat i jedziemy dalej , cel okolice Polańczyka , dlaczego bo tam mieszka człowiek który znalazł saszetkę z dokumentami i kasą Czerwonegoskorpiona i trzeba mu podziękować oczywiście Wojtek odpowiednio się do tego przygotował , a sam fakt przyjazdu takiej ekipy pod dom to już widzieliśmy w oczach tych ludzi wielki
Ruszamy dale , co najgorsze to coraz to bardziej pada i warunki do jazdy nie najlepsze , nagle po przejechaniu kilkunastu km , nie widać z tyłu jadącego Wojtka z Anetą i stajemy na pobocze zaczyna się gadka co robimy , wraca ktoś

Kurwa wyjmuję telefon i zaczynam dzwonić , ale na szczeście Skorpion się pojawia i wszystkim zaczyna opowiadać jak go pięknie autobus spycha z drogi na serpentynie , widziałem przestrach w oczach Anety i Wojtka , no i jeszcze ja dostaję telefon z domu , żona płacze że Patrycja włączając światło w łazience pozbyła się prądu w całym mieszkaniu
Zaczynam wydzwaniać do sąsiada z którym pracuję i znam się najlepiej , jestem nad jeziorem do domu dziś nie wracam , tylko tyle uslyszałem i kłap słuchawką , potem kolega , podobna sytuacja tylko że u ojca na ranczo wyjechał , wreszcie wpadam na genialny pomysł i każę żonie zejść na parter do tablicy ogłoszeń , tam jest telefon do dyżurnego elektryka , dzwoń on to musi załatwić . Okazuje się że elektryk dyżurny to sąsiad z tego samego bloku tylko piętro niżej , uf załatwione .
Ruszamy dalej celem dalszej wyprawy jest jakaś knajpa lub inny lokal gdzie serwują jakieś jadło , bo wszystkim zaczyna w kichach burczeć , tutaj lekko streszczę bo jak wjedzie do takiej knajpy taka mała zorganizowana grupa , to pamiętajcie zamawiać wszystkie dania jednakowe , nie wymyślajcie cudów , wszystkim można się najeść tylko kura nie szarlotką , dlaczego to piszę , bo ja i mój syn dostaliśmy swoje dania prawie na ostatku i wtedy wybuchł wielki śmiech
Jedziemy dale , ale z mała zmianą planów , skracamy drogę i niestety do Ustrzyk Górnych nie docieramy , deszcz daje nam coraz to bardziej we znaki , przez Czarną też tylko przejeżdżamy i przystań tylko widzimy w mgnieniu oka , niestety ale już każdy miał coś przemoczonego .
Docieramy szczęśliwie do miejsca zlotowego , tam radość wszystkich uczestników jeszcze większa bo Bunio jednak miał już towarzystwo otóż Andy z kolegą dotarł na część wieczorną
Potem co mogło być , piwko , nalewki Bunia oraz jakiś bimberek od Skorpiona no i koncert Kobranocki , który w naszym odczuciu nie był dobrze nagłośniony , ale co tam Seta jak przyszedł na bisy to tylko się zapytał Windy , kiedy będzie Kobranocka
Po koncercie wszyscy grzecznie spać , bo jutro długa droga i do tego nie wiadomo w jakich warunkach
