W sobotę zadzwonił do mnie Seta, po dłuższej chwili rozmowy wywnioskowałem że ma chęć na przejażdżkę trają razem z Kasią w nasze okolice, konkretnie interesował go mój garaż, ale zmartwiłem chłopa na tylko chwilę mówiąc że nie będzie co oglądać, bo jestem umówiony na wywózkę traji do elektryka na dokończenie wiązki i wpięcie jej do traji.
Trochę go rozczarowałem, ale po chwili namysłu wpadł mi pomysł by się spotkać w Sernikach u Windy ( wcześniej byłem po rozmowie z nim i wiedziałem że nigdzie się z chaty nie rusza) Seta szybko zaakceptował mój pomysł i umówiliśmy się na stacji BP Lubartów , by do Windy zajechać razem
Oczywiście, ani Seta, ani Winda nie wiedzieli czym zamierzam przyjechać i tu ich oczom ukazał się czerwony pojazd na dwóch kołach

z tego miejsca pragnę podziękować mojemu koledze za to że wpadł na tak wspaniały pomysł , bym sobie przypomniał jak się jeździ motocyklem na dwóch kołach i nie jest to WSK

Dzięki Andrzej

(może to kiedyś przeczyta)
Spotkaliśmy się zgodnie z planem, na umówionym miejscu zastałem Grzesia i Kasię oczekujących na obiad, więc jako że ja już byłem po, zamówiłem coca-colę by im potowarzyszyć przy stole
Chciałbym kiedyś uwiecznić na zdjęciu minę Windy , kiedy do niego przyjeżdżamy z zaskoczenia

jest nie powtarzalna
Pięknie zostaliśmy przyjęci , nie zabrakło picia ni jedzenia , bo przecież wszyscy wpadliśmy po obiedzie
Troszkę rozmów , planów , obgadywania innych i nasunął się nam pomysł na kolejne odwiedziny, skoro jesteśmy wszyscy mobilni to czego nie namówić Windę by z nami dalej pojechał, Renata gdy tylko usłyszała nasze plany co do dalszej kontynuacji odwiedzin od razu powiedziała jedź z nimi

piękna postawa
Kolejnym naszym punktem programu odwiedzin był nasz wspólny kolega Kris48 , w ostatnim czasie troszkę podupadł na zdrowiu i pomyśleliśmy że będzie mu miło jak zobaczy że o nim pamiętamy, czyli kierunek Lublin.
Trasa mało skomplikowana bo po wpadnięciu na obwodnicę Lublina jedziemy prawię do końca w kierunku na Rzeszów i potem zjazd na al. Kraśnickie, gdzie nasz serdeczny kolega Krzysztof mieszka. Oczywiście też nie był uprzedzony kto przyjedzie go odwiedzić , tylko w rozmowie telefonicznej wywęszyłem czy chodzenie po schodach sprawia mu jakiś problem, odpowiedział że nie, więc o wiele więcej już nie pytałem i chciałem jak najszybciej dokończyć rozmowę, bo Kris zaczął coś podejrzewać
Podczas jazdy na obwodnicy były próby prędkości dokonywane przez Windę i niestety tu chłop jest załamany bo traja kończy na 150 km/h i ni kapki więcej
Ja też coś tam próbowałem na tym czerwonym motorku, ale stwierdziłem że nie jestem aerodynamiczny i dałem se spokój przy 150 km/h

Gdy dotarliśmy pod dom Krzysia , żona oczekiwała nas z balkonu, Kris biegł co sil po schodach
Będąc u Krzysztofa , pomogliśmy mu by jego Lupo stanęło na kołach

czyli przyjemne z pożytecznym
Podczas rozmów padł pomysł by jeszcze jednych jegomościów odwiedzić, bo też w ostatnich dniach spotkały go problemy z trają i stał się nie mobilny, po za autem oczywiście

mowa tu o Szefciu i Agnieszce
Gdy odjeżdżaliśmy od Krzysia, widziałem w oczach łzy wzruszenia i wielką radość na jego twarzy
Szefcia i Agnieszkę zastaliśmy w Świdniku , więc przez Lublin prowadził były jego mieszkaniec czyli Winda, a w Świdniku przejąłem nawigowanie, bo to akurat moje regiony znane dość dobrze.
Szefcio i Aga wypadli z bloku jak z katapulty, a na widok nas mordeczki im się chachały od ucha do ucha
Krotka rozmowa, fotka i niestety w drogę , bo Seta tegoż dnia o godzinie 22 planował wyjazd ciężarówką w trasę
Tutaj zakończyliśmy wspólny objazd po znajomych i rozdzieliliśmy się, ja w swoim kierunku, a Winda i Seta z Kasią w swoim.
Dziękuję bardzo za fajne niedzielne popołudnie i wspólnie pokonane kilometry.
Dziękuję w imieniu partii
