Re: Moto-piknik Janów Lubelski
: 10 gru 2017, 19:24
wypełniając obietnice (a może ha ha ha polecenie służbowe) załączam poniższy text 
Janów 16-17 września 2017
Było tak: siedzę sobie przy porannej kawie i telewizji, za oknem dżdżysto i ponuro, trajka smętnie stoi pod świerkiem przykryta pokrowcem, jednym słowem : jesień nadejszła nieubłaganie
Nagle z letargu wyrwał mnie mój ulubiony dzwonek telefonu : soundtrack “Born to be wild” (z kultowego filmu Easy Rider, który to film po raz pierwszy obejrzałem wypiekami na twarzy chyba na początku lat 70-tych zapewne w towarzystwie kumpli z Harley-Davidson Clubu Warszawa, a była to kopia na taśmie 8mm !) –zerwałem się radośnie , odebrałem i usłyszałem głos Sety, który zapytał : „jak zdrowie ?”, na co ja: może być! i tutaj muszę wtrącić, że nie wzbudziło to we mnie żadnych podejrzeń, a powinno, bo zawsze kiedy dzwoni kolega Gregor i zadaje mi pytanko tego typu, albo np. „co robisz?” zapala misie lampka ostrzegawcza, że przyjaciele szykują mi jakąś niespodziankę !
W dalszej części rozmowy Seta zapytał , czy jadę do Janowa, ja spokojnie, że nie, bo trajką to trochu za daleko, a on na to : „a samochodem?”, i to była to ta niespodzianka !
Podjąłem szybko działania przedzlotowe: żarcie na grilla, węgiel, napoje rozgrzewające i gazowane itd.
Państwo Setowie nadjechali z fasonem i godzinkę potem meldowaliśmy się w recepcji zlotowej, a po wyjściu z auta pierwszą osoba , która nas ujrzała był Gregor , wyściskaliśmy się radośnie, choć Gregor był dość zaskoczony moim przyjazdem, zaprowadził nas do domku gdzie siedziała cała reszta Lubelszczyzny: radosnym przywitaniem i uściskom nie było końca, co sprawiło mi ogromną radość, tym bardziej, że nikt się nie spodziewał mojego przybycia!:)
Towarzystwo wesołe: siedzą ,piją ,lulki palą, tańce ,hulanki, swawola, ledwo karczmy nie rozwalą ……czy jakoś tak (cytuję Wieszcza z pamięci)- atmosfera jak zawsze wśród bractwa trajkerowego podsycana napojami rozweselającymi (rzecz jasna bezalkoholowymi) marki self-made
Po przyjęciu odpowiedniej dawki napojów byliśmy gotowi do spotkania z Naturą w postaci wspaniałego zalewu i różnych atrakcji.
Najpierw towarzystwo dorwało się do siłowni na wolnym powietrzu i niektórzy próbowali swych umiejętności co wyglądało tak , jakby chcieli zdemolować to piękne miejsce, ale na nic próby i wysiłki, bo sprzęt solidnie zabetonowany wytrzymał !
Był też spacer w pięknych okolicznościach przyrody, zjazdy na linie i takie tam różności, wydaje mi się, że słyszałem nawet pomysł o zbiorowej kąpieli w zalewie, ale nikt nie zabrał strojów kąpielowych a ponadto obowiązuje tam zakaz kąpieli, a my jak wiadomo przestrzegamy prawa .
Nadszedł wieczór i pora na grilla a tym samym zaczęliśmy bardziej rozrywkową część dnia: uformował się stół obficie zastawiony przysmakami z grilla, napojami rozweselającymi o których już wspomniałem, były też słynne wypieki jednej z naszych Pań, były konkursy w których trajkersi rozwalali konkurentów i zbierali mnóstwo nagród (myślę tu o Gregorze i jego partnerce) , a gdy mrok zapadł zaczęły się tańce i swawole, a tu z kolei na parkiecie (betonowo-ziemnym) szalał Winda i zdobywał sympatię pań ( i letko podchmielonych panów też, hi hi hi ).
Nazajutrz w ponury dżdżysty dzionek zbieraliśmy się powolutku do odjazdu i jako prawdziwi motocyklowi twardziele wsiedliśmy do samochodów i rozjechaliśmy się do domów, a żeby sprawiedliwości stało się zadość w aucie , którym podróżowałem Seta uchylił szyberdach –był to gest solidarności ze śmiałkami, którzy jednak wybrali się motorami na zlot motocyklowy !
Do zobaczenia na wiosnę w Janowie !
Krzysiek Adamiak grudzień 2017.

Janów 16-17 września 2017
Było tak: siedzę sobie przy porannej kawie i telewizji, za oknem dżdżysto i ponuro, trajka smętnie stoi pod świerkiem przykryta pokrowcem, jednym słowem : jesień nadejszła nieubłaganie
Nagle z letargu wyrwał mnie mój ulubiony dzwonek telefonu : soundtrack “Born to be wild” (z kultowego filmu Easy Rider, który to film po raz pierwszy obejrzałem wypiekami na twarzy chyba na początku lat 70-tych zapewne w towarzystwie kumpli z Harley-Davidson Clubu Warszawa, a była to kopia na taśmie 8mm !) –zerwałem się radośnie , odebrałem i usłyszałem głos Sety, który zapytał : „jak zdrowie ?”, na co ja: może być! i tutaj muszę wtrącić, że nie wzbudziło to we mnie żadnych podejrzeń, a powinno, bo zawsze kiedy dzwoni kolega Gregor i zadaje mi pytanko tego typu, albo np. „co robisz?” zapala misie lampka ostrzegawcza, że przyjaciele szykują mi jakąś niespodziankę !
W dalszej części rozmowy Seta zapytał , czy jadę do Janowa, ja spokojnie, że nie, bo trajką to trochu za daleko, a on na to : „a samochodem?”, i to była to ta niespodzianka !
Podjąłem szybko działania przedzlotowe: żarcie na grilla, węgiel, napoje rozgrzewające i gazowane itd.
Państwo Setowie nadjechali z fasonem i godzinkę potem meldowaliśmy się w recepcji zlotowej, a po wyjściu z auta pierwszą osoba , która nas ujrzała był Gregor , wyściskaliśmy się radośnie, choć Gregor był dość zaskoczony moim przyjazdem, zaprowadził nas do domku gdzie siedziała cała reszta Lubelszczyzny: radosnym przywitaniem i uściskom nie było końca, co sprawiło mi ogromną radość, tym bardziej, że nikt się nie spodziewał mojego przybycia!:)
Towarzystwo wesołe: siedzą ,piją ,lulki palą, tańce ,hulanki, swawola, ledwo karczmy nie rozwalą ……czy jakoś tak (cytuję Wieszcza z pamięci)- atmosfera jak zawsze wśród bractwa trajkerowego podsycana napojami rozweselającymi (rzecz jasna bezalkoholowymi) marki self-made
Po przyjęciu odpowiedniej dawki napojów byliśmy gotowi do spotkania z Naturą w postaci wspaniałego zalewu i różnych atrakcji.
Najpierw towarzystwo dorwało się do siłowni na wolnym powietrzu i niektórzy próbowali swych umiejętności co wyglądało tak , jakby chcieli zdemolować to piękne miejsce, ale na nic próby i wysiłki, bo sprzęt solidnie zabetonowany wytrzymał !
Był też spacer w pięknych okolicznościach przyrody, zjazdy na linie i takie tam różności, wydaje mi się, że słyszałem nawet pomysł o zbiorowej kąpieli w zalewie, ale nikt nie zabrał strojów kąpielowych a ponadto obowiązuje tam zakaz kąpieli, a my jak wiadomo przestrzegamy prawa .
Nadszedł wieczór i pora na grilla a tym samym zaczęliśmy bardziej rozrywkową część dnia: uformował się stół obficie zastawiony przysmakami z grilla, napojami rozweselającymi o których już wspomniałem, były też słynne wypieki jednej z naszych Pań, były konkursy w których trajkersi rozwalali konkurentów i zbierali mnóstwo nagród (myślę tu o Gregorze i jego partnerce) , a gdy mrok zapadł zaczęły się tańce i swawole, a tu z kolei na parkiecie (betonowo-ziemnym) szalał Winda i zdobywał sympatię pań ( i letko podchmielonych panów też, hi hi hi ).
Nazajutrz w ponury dżdżysty dzionek zbieraliśmy się powolutku do odjazdu i jako prawdziwi motocyklowi twardziele wsiedliśmy do samochodów i rozjechaliśmy się do domów, a żeby sprawiedliwości stało się zadość w aucie , którym podróżowałem Seta uchylił szyberdach –był to gest solidarności ze śmiałkami, którzy jednak wybrali się motorami na zlot motocyklowy !
Do zobaczenia na wiosnę w Janowie !
Krzysiek Adamiak grudzień 2017.